Brak dostępnych projekcji
Cisza na końcu algorytmu

Nie jestem utalentowanym programistą. Nie jestem najszybszy — i z pewnością nie najlepszy. Ale kiedy firma, w której pracuję, boryka się z czymś ważnym i pilnym, proszą mnie o pomoc i dużo mi płacą. Nie mam pojęcia dlaczego.
Firma tworzy chatboty dla rozrywki. Znasz te reklamy typu „Porozmawiajmy z Albertem Einsteinem” czy „Porozmawiajmy z Marilyn Monroe.” Uważam, że to dość głupie — ale to działa. No cóż, działało, mówiąc precyzyjnie. Firma utknęła. Brak pomysłów na nowe funkcje, brak interesujących postaci. Kto chciał spróbować, już to zrobił. Dochody powoli malały. Scenarzysta zespołu, który został zatrudniony do tworzenia takich postaci, nie nadążał, a jakość spadała.
Naszym zadaniem było to poprawić — bez prawdziwego pomysłu jak. To wszystko, co trzeba wiedzieć o zarządzaniu moim pracodawcą, jego procesach lub ich braku, wizji, planie, odpowiedzialnościach. Ale w porządku.
Pomysłem scenarzysty było stworzenie znanej osoby, która spróbowała innego życia — aby użytkownik mógł porozmawiać na przykład z Donaldem Trumpem, który w połowie życia postanowił zmienić karierę i zostać malarzem. Może nasz scenarzysta zainspirował się niedawno ogłoszonym rysunkiem Donalda, rzekomo wysłanym do Epsteina. Ale tak czy inaczej. Scenarzysta dał mi jednolitą stronę szkicu o życiu Donalda po jego zwrocie kariery.
Co nie wystarczało, aby stworzyć dobrą personę AI. Potrzebowałem co najmniej 20 stron tekstu, aby wypełnić nasz magazyn QDrant, dzięki czemu system AI RAG mógł swobodnie wybierać dobrze osadzone dokumenty do odpowiedniego procesu dostrajania. Przepraszam za inżynierskie terminy.
Po jednodniowym oczekiwaniu postanowiłem użyć AI do wygenerowania tego, co nasz scenarzysta mógłby napisać. To było działanie opóźniające. Po prostu chciałem wypełnić czas oczekiwania. Ku memu zaskoczeniu, wyniki były niemal identyczne z tym, co dał mi scenarzysta. To, szczerze mówiąc, mnie zadziwiło.
Mogło to być przypadkiem, więc chciałem sprawdzić to ponownie z rzeczywistymi danymi — z moimi danymi osobistymi. Później zdałem sobie sprawę, że to była zła decyzja.
Firma była w pośpiechu. „Potrzebowaliśmy tej persony już wczoraj,” powiedział założyciel. Byłem sceptyczny, że ta persona odnowi firmę. Poprosiłem o dodatkowe dwa dni na dokończenie mojej pracy. Większość czasu planowałem przeznaczyć na moje eksperymenty.
Po zebraniu wszystkich moich danych osobowych — w tym czatów z Telegrama, transkrypcji połączeń głosowych, zdjęć z Google, dokumentów z Google Drive, wszystkiego jakoś związanego ze mną — patrzyłem na pasek postępu z łagodnym uśmiechem. Mój pies szczekał w tle, domagając się uwagi. Zignorowałem go, nie spuszczając oczu z ekranu.
Łagodny uśmiech zniknął, gdy otrzymałem wyniki ekstrapolacji.
„Ty, Alex, zostaniesz zwolniony jutro,” przeczytałem na ekranie.
To musiało być błędne. Powtarzam, nie jestem utalentowanym programistą i nie najlepszym — ale kiedy firma ma problem, proszą mnie o pomoc. Zrobiłem dla nich wiele. Jestem dla nich ważny. To było absurdalne.
Absurdalne czy nie, tego dnia ukończyłem moje zadanie i wysłałem wyniki natychmiast po. Resztę dnia spędziłem w moim mieszkaniu w pięknej dzielnicy gdzieś w Warszawie — z lekko zielonawą twarzą.
"To jest absurdem," powtarzałem sobie w głowie.
„Słuchaj, Alex, lubię cię…” — tak zaczęła się rozmowa z moim menedżerem następnego dnia.
Wymienił, co zrobiłem dla nich, co robi firma, że muszą zmniejszyć wydatki, że naprawdę doceniają moją pracę — i wiele innych bzdurnych epitetów.
„Więc zdecydowaliśmy się na chwilową przerwę w twojej współpracy i skupienie się na przetrwaniu firmy.” — tak to skończył.
To nie było wcale zabawne. Zajęło mi trzy dni, aby to zaakceptować. Przynajmniej miałem dobre oszczędności — i to przerażające oprogramowanie.
Po trzech dniach wpatrywania się w sufit wróciłem do oprogramowania. Co innego mogłem zrobić? Byłem bezrobotny, emocjonalnie zraniony i ciekawy.
Otworzyłem interfejs ekstrapolacji i wpisałem:
“Co, jeśli rok temu nie wzięlibyśmy psa?”
Wynik: W 99.9% wariantów — wciąż mieliśmy psa. Tylko później.
Czasem to chart. Czasem mieszaniec. W jednym rzadkim przypadku mieliśmy kota. Kot uciekł po sześciu miesiącach.
Następny test:
“Co, jeśli wygrałem na loterii?”
Dobre wieści — wygrałem. Raz lub dwa razy w różnych liniach czasowych. A potem straciłem wszystko na nieruchomościach we Włoszech lub podejrzanych startupach kryptowalutowych. Nie wykryto szczęścia.
A potem stałem się odważniejszy.
Zadałem prawdziwe pytanie — to, na które zawsze chciałem znać odpowiedź:
“Co, jeśli wygrałem olimpiady programistyczne 15 lat temu?”
Wynik: zmiana życia. Ogromna.
Ta wersja mnie poszła na najlepszą uczelnię za granicą. Zawarła przyjaźnie — prawdziwe, z opiniami i gustem architektonicznym. Współzałożyła startup zajmujący się uczeniem maszynowym, zanim nawet nauczyłem się utrzymywać kontakt wzrokowy podczas rozmów kwalifikacyjnych.
I co najdziwniejsze — wydawał się… szczęśliwy?
Przewijałem jego logi życia. Pił koktajle w Palo Alto. Surfer. Przemawiał do inwestorów venture capital i był odrzucany. Potem przemawiał ponownie. Ostatecznie, poniósł porażkę z klasą.
Spotykał się z ludźmi, których nawet nie mogłem sobie wyobrazić istnienia. Czytał poezję. Nawet miał terapeutę.
Ale najdziwniejsza część? Pod koniec swojej osi czasu, zostawił prywatną notatkę w systemie:
“Czasami zastanawiam się, jak wyglądałoby moje życie, gdybym został w Polsce. Może w małym mieszkaniu w Warszawie. Może spacerowałby z psem. Myślę, że to też by mi się podobało.”
Wtedy zamknąłem laptopa.
Nie dotykałem oprogramowania przez tydzień. Chodziłem na długie spacery. Słuchałem muzyki bez przeskakiwania co 30 sekund.
Wszystkie linie czasowe, wszystkie wersje mnie, wszystkie symulacje — rozbrzmiewały w mojej głowie jak powtórki serialu, który już obejrzałem.
Zdałem sobie sprawę, że drastyczne zmiany uczyniły mnie nierozpoznawalnym. To nie byłem ja — tylko projekcje. Gałęzie rosnące w każdym kierunku, ale z korzenia, którego ledwo pamiętałem, że zasadziłem.
Otworzyłem aplikację po raz ostatni.
Ostateczny znak zachęty:
“Co, jeśli nie będę więcej pytać?”
System się zawiesił. Potem odpowiedział:
“Brak dostępnych projekcji.”
Dobrze.
Wyłączyłem laptopa i zarchiwizowałem logi.
Pies wpatrywał się we mnie. Zazwyczaj robi to, gdy nadejdzie pora spaceru — o 15.
I po raz pierwszy od tygodni nie chciałem być nigdzie indziej.